Nastepnego dnia rano pojechalismy do Philadelphii, zobaczyc gdzie dokonaly sie cuda stworzenia nowego narodu i gdzie zaczal sie wieczny marsz ku wolnosci ;-) czyli gdzie podpisano Deklaracje Niepodleglosci i uchwalono Konstytucje.
Niestety pogoda nas zawiodla i zrobilo sie bardzo zimno z deszczem, wiec nie moglismy naszym zwyczajem wloczyc sie calymi dniami po miescie... moglismy za to zwiedzac muzea, i tak tez robilismy.
Zobaczylismy sale w ktorej odbywaly sie pierwsze kongresy i w ktorych przedstawiciele kolonii klocili sie o wyglad przyszlego panstwa. Same budynki nie byly specjalnie imponujace, ale ciekawe i wielce amerykanskie bylo opowiadanie straznika parkowego (miejsca historyczne maja tu status parku narodowego i zatrudniaja straznikow tak samo jak normalne parki narodowe). Zajrzelismy tez do muzeum konstytucji, gdzie w bardzo optymistyczny i gornolotny sposob zostaly nam zaprezentowane wielkie idee Ojcow Zalozycieli oraz opisana amerykanska droga do wolnosci i rownosci. Fajnie byl pokazany proces ewolucji definicji "Nas" w sformuowaniu "My, Narod". Najpierw My oznaczalo tyko bialych mezczyzn. Potem dolaczyli czarni, potemo kobiety. W miedzy czasie ewoluowalo stanowisko Narodu w stosunku do innych grup, jak imigranci i geje, z wolna wlaczajac ich w grupe "Nas", nie tyle w kwestii prawa glosu co ogolnego pojmowania i przyznawania innych praw. Ciekawe bylo pokazanie historii USA, pelnej przypadkow zaprzeczania podstawowym zalozeniom konstytucji i wolnosci w ogole, jak odmawianie prawa glosu czarnym albo dyskyminowanie niektorych mniejszosci narodowych, jako przedefiniowywanie pojecia My. Czyli nie jako okres bledow i wypaczen albo czarna karte w historii, tylko jako proces, droge - ciagle w dobrym kierunku.
Bylismy tez w swietnym muzeum Edgara Allana Poe, urzadzanym w jego bylym domu. W domu nie zachowaly sie zadne slady po obecnosci Poego albo jego rodziny, ale to zupelnie nie przeszkadzalo zrobic bardzo ciekawego muzeum. Straznik parkowy opowiadal tak ciekawie ze zapominalo sie o tym, ze w sumie to nudny, pusty dom... Mieli tez wystawe inspiracji Poem w literaturze i muzyce. Mozna bylo miedzy innymi posluchac opowiadania z podkladem muzycznym, przeczytanego przez Iggy Popa ;) Ze straznikiem, ktory opowiadal o Poem ucielismy sobie potem jeszcze pogawedke o historii i Tadeuszu Kosciuszce. Okazalo sie ze wiedzial z historii Polski nie tylko o Kosciuszczce ale tez o zmianach w naszych granicach a nawet o dywizjonie 303! Po raz kolejny zachwycilismy sie straznikami parkowymi ;)
Ostatniego dnia naszego pobytu sie wypogodzilo wiec moglismy zrobic dlugi spacer po miescie i popodziwiac wszedobylskie murale (dokumentacja fotograficzna juz w krotce) zobaczyc schody na ktore wbiegal Roky i w ogole obejrzec miasto. Okazalo sie byc ladniejsze i wieksze niz sie spodziewalismy. Wiezowce byly bardzo wysokie i zamienialy ulice w prawdziwe kaniony. Jednoczesnie gdzie nie gdzie wystawaly wieze starych kosciolow albo innych klasycystyczno-neojakistam budowli. Fajnie sie to ogladalo ale ciekawsze okazaly sie przedmiescia, czy raczej osiedla troche dalej od centrum.
Podczas jednego z muralowych spacerow trafilismy do biednej, czarnej dzielnicy-domy niegdys ladne byly wielokrotnie zdewastowane albo co najmniej w zlym stanie. Na ulicach pelno smieci i w ogole brudno. Niektore domy byly wprost zabite dechami. Na ulicach czesciej widzialo sie czarnych stojacych bez sensu i patrzacych w dal. Byla to chyba pierwzsza tak ewidentnie biedna dzielnica i zrobilo to na nas wrazenie.
Ogolnie Philadelphia nam sie podobala i to glownie od strony architektonicznej i spolecznej, a nie historycznej jak sie spodziewalismy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz