niedziela, 23 stycznia 2011

19.01 Miami

19 stycznia bylismy w Miami. Miasto, zgodnie z zapowiedziami okazalo sie inne od Miami Beach. Bardziej zatloczone, budynki wyzsze, bardziej przytlaczajace, million butikow, sklepikow, wyprzedazy, budek z jedzeniem i generalnie pelno budek ze wszystkim. Gdzie nie gdzie super modernistyczne rzezby, np. Rzezba ugryzionego arbuza, albo rzezba jablka razem z obierkami :) Modernistyczne sa tez budynki - wysokie wiezowce z prostymi katami i oknami osadzonymi w bialych betonowych kolumnach. Niektore z tych przedstawicieli modernizmu to prawdziwe potwory, ktorych i PRL by sie nie powstydzila... ale niektore calkiem ladne. i mimo mojej pogardy dla tego stylu w architekturze musze przyznac, ze nadaje miastu pewien klimat i wcale nie wyglada brzydko (z wyjatkiem paru wspomnianych porazek).

Popoludniu zwiedzilismy dzielnice 'Coconut Grove' czyli kokosowy zakatek. Tam z kolei bylo bezsprzecznie bardzo ladnie. Rzucala sie w oczy mila imprezowo- studencko- artystyczna atmosfera. Architektura zupelnie dziwaczna - kazdy budynek z innej parafii, ale tez kazdy tak jakos dziwnie przemyslany, ze az ladny :) Wiecej pewnie pokaza zdjecia, ktore postaramy sie wkrotce udostepnic.
Obiad w Coconut Grove zjedlismy w prawdziwie Amerykanskim Barze z Hamburgerami. Powiedzialabym, ze byl utrzymany w stylu amerykanskich barow z lat 50, ale chyba trzeba raczej powiedziec, ze BYL to amerykanski bar z lat 50'... Maniuch byl w siodmym niebie :) a Hamburger byl Taaaki, ze nastepny posilek zjedlismy dopiero nastepnego dnia rano...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz