piątek, 28 stycznia 2011

27.01 rowerowanie w Everglades

Pierwszy raz od wrzesnia ( i pierwszy raz na tym wyjezdzie) wybralismy sie na rower. Wypozyczylismy dwa rowery na caly dzien z naszego hostelu. Rowery byly ok, z miekkimi siodelkami. Zachecily nas wiec do pedalowania.
Z hostelu do wejscia do parku jest 10 mil a potem do szlaku jeszcze jakies 7 mil. Po drodze jeszcze mielismy koncepcje zeby zahaczyc o inny szlak wiec na niego zboczylismy ale okazal sie zamkniety wiec jednak jechalismy na ten dalszy. Ta czesc Florydy w ktorej sie znajdujemy jest calkowicie plaska - nie ma zadnych wniesien ani innych trudnosci w rowerowaniu a do tego drogi sa rowne. Pogoda byla super - sloncie swiecilo ale powietrze bylo dosc chlodne, wiec sie nie pocilismy i nie czulismy zmeczenia. Wszystkie te okolicznosci powodowaly, ze jechalo sie bardzo dobrze, ale... w sumie przejechalismy ok. 60 mil czyli 90km....
Wracajac nie czulismy sie wiec juz tak dobrze jak na poczatku... Do tego zapomnielismy sie posmarowac filtrem przeciwslonecznym, i sloncie niepostrzezenie nas przypalilo (wiatr powodowal, ze nie czulismy goraca). Dzis (czesciowo z powodu porazki w wypozyczaniu samochodu) urzadzilismy sobie rekonwalescencje :)

Pomijajac stan naszych pup i nog, wycieczka byla calkiem fajna, choc nie tak ekscytujaca jak poprzednie wyprawy. Dojaz do Parku wiedzie przez pola, ktore wygladaja calkim normalnie, jesli pominac rosnace na miedzach palmy. W samymy parku krajobraz jest raczej monotonny, szczegolnie na poczatku. Pierwsze kilka mil jedzie sie przez podmokle (obecnie z powodu zimy nieco podsuszone) niskie szuwary. Wyglada to jak bezkresny step z ciemnozielono-szarawa trawa. Urozmaiceniem sa tu ptaki dybiace na ryby zgromadzone w nielicznych wodnych oczkach. Widzielismy pare czapel i innych ptaszorow.
Potem wjezdza sie w las sosnowy i w tym otoczeniu poprowadzony jest caly rowerowy szlak. Krajobraz, mimo dominacji sosen, jest inny niz u nas - po pierwsze sosny sa inne - maja dluzsze igly i rzadsze galezie. Po drugie w nizszej warstwie lasu, zamiast krzakow sa palmy :)

Spedzilismy wiec dzien blisko natury i raczej odludnie. i teraz mamy za swoje - ledwo siedze na obolalych posladkach...

Zdjecia w galerii.

1 komentarz:

  1. Twitter jak widzę aktualny, ale blog caly czas w Everglades ;)

    OdpowiedzUsuń