Podroz z Orlando na Florydzie do Nowego Orleanu w Louisianie trwala 15.5 godziny (troche ponad 1000km). Droga byla wiec dluga i nudna, ale jechalismy w nocy wiec wiekszosc czasu udalo nam sie przespac. Po drodze poznalismy Szwajcara, z ktorym spedzilismy potem caly dzien.
Jak tylko przyjechalismy i zakwaterowalismy sie w hostelu (nie udalo nam sie znalezc gospodarza z couch surfingu) ruszylismy na zwiedzanie razem z Samem. Poszlismy oczywiscie do francuskiej dzielnicy i nad Missisipi. Pierwsze wrazenie bylo takie, ze Nowy orlean jest brudniejszy od wczesniej zwiedzanych miast - centrum jest co prawda odpicowane jak zwykle, ale szybko zaczyna sie strefa brudu.
Spotkalismy sporo opuszczonych budynkow i tych malych, i ogramnych biurowcow. Zapewne skutki huraganu i wyludnienia miasta.
Poza tym Nowy Orlean jest w swoim wygladzie i klimacie duzo bardziej europejski od wczesniej zwiedzanych miast. Amerykanski wplyw widac glownie w szerokosci ulic i ich prostopadlym polozeniu :)
Francuzka dzielnica i Burbon street jest bardzo rozrywkowo-turystyczna. Na zmiane sa bary i sklepy z pamiatkami. Uliczni grajkowie na kazdym rogu.
WIeczorem zdecydowalismy sie wziac udzial w wydarzeniu sportowym i obejrzec w knajpie Superbowl - jakis wazny mecz footballu amerykanskiego.
Mecz trwal 4 godziny, ale nie bylo zle, bo caly czas staralismy sie zakumac zasady :) Poza tym Sam okazal sie cennym nabytkiem, bowiem jest on typem zagadywacza. Zaprzyjaznil sie zaraz z jednym lokalsem i dzieki temu moglismy sobie z nim pogadac :) Nie dosc, ze wyjasnial nam cierpliwie zasady gry to jeszcze opowiadal rozne rzeczy i umilal nam czas.
Dzien spedzilismy bardzo intensywnie i jak sie potem okazalo, zdazylismy zwiedzic prawie wszystkie najwazniejsze miejsca w miescie, obejzec najwazniejsze wydarzenie sportowe, dowiedziec i sprobowac lokalnych specjaow kulinarnych i zaznajomic z kilkoma podstawowymi terminami z lokalnej kultury :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz