Oto nastepuje zapowiedziany przez Mile C.D. :-)
Na osobna uwage zasluguje koniec dnia w Walt Disney World. Zebrana przy roznych atrakcjach publika zostaje, w dosc gladki sposob, spedzona w okolice zamku, aby obejrzec konczacy dzien show. Na Florydzie jest juz wtedy ciemno (slonce zachodzi okolo 18), wiec wielkie sztuczne zamiszcze rzuca sie w oczy z daleka, podswietlone na rozne, co chwile zmieniajace sie kolory. W parku gasnie wiekszosc swiatel, a wszyscy zwiedzajacy proszeni sa o pozostanie na miejscu az do zakonczenia spektaklu. Narratorem calego zamieszania jest swierszcz (Mr. Crikett), ktory gladka gadka o miejscu gdzie spelniaja sie marzenia i kazdego dania jest swieto, rozpoczyna dwuetapowy, trwajacy okolo 45 minut, epicki spektakl. Najpierw jest fragment poswiecony zwiedzajacym park tego dnia, ich fotki za pomoca wyswietlaczy sa "malowane" na murach zamku (jest to tak przebiegle zrobione ze faktycznie ma sie wrazenie wylewanej farby, rozsypujacych kawalkow puzzli, czy co tam Myszka Miki nadala). Kazdy kto zostal w czasie zwiedzania sfotografowany przez oficjalnego fotografa z WDW ma szanse na zdjecie (nas nie bylo :-). Nie wiem jaka technika zostala w to widowisko zaangazowana, ale efekt jest olsniewajacy, naprawde niesamowity. Po krotkiej przerwie (gdzie znowu prosi sie publike o pozostanie na miejscach) nastepuje druga czesc, w ktorej jest dluzsza gadka o spelniajacych sie marzeniach i nastepuje polaczone z dzwiekiem, oraz skaczaca z zamku pania, przebrana za Dzwoneczka z Piotrusia Pana, niesamowity pokaz fajerwerkow. Siedzielismy pod zamkiem w oniemieniu, doslownie zaczarowni (w koncu "Zaczarowne Krolestwo") rozmachem i przepychem tego pokazu. Gdy juz myslelismy ze nie bedzie lepiej, narracja doszla do finalu (marzenia sie spelniaja, nie wiedzieliscie?) i zanim zdazylismy pozbierac szczeki z chodnika, wszystko doslownie wybuchlo plejada swiatel, kolorow, dymow, fajerwerkow...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz